Oszczędności warto mieć – to wie każdy. Na przyszłość, na wymarzony cel lub choćby „na wszelki wypadek”. Tyle teoria. W praktyce bywa różnie. Najczęściej brakuje nam samozaparcia. Sklepy tradycyjne i internetowe kuszą promocjami, zdarzają się wypadki losowe, awarie w domu, które znacząco uszczuplają nasz stan posiadania …
Jak więc wysupłać z domowego budżetu środki pozwalające nam na zgromadzenie niewielkich chociażby oszczędności?
Po pierwsze – bądźmy systematyczni. Nie zakładajmy, że odłożymy od razu niebotyczne kwoty. Zacznijmy od drobiazgów, powiedzmy od oszczędzania kilku procent pensji. Kwota taka nie powinna stanowić znaczącego poświęcenia z naszej strony, a pozwoli – o ile założymy odpowiednio długi horyzont czasowy – na zgromadzenie wcale sporej kwoty oszczędności.
Po drugie – nie przejadajmy podwyżek. Jeżeli twoja pensja wzrosła, postaraj się, aby twoje wydatki pozostały na tym samym poziomie. Reszta możę być przeznaczona na dalsze kumulowanie oszczędności.
Po trzecie – kredyt to ostateczność. Pamiętaj, że oszczędzanie polega na tym, aby to bank płacił nam. Zaciągając kredyt, nawet atrakcyjnie oprocentowany, to ty płacisz jemu. Zwykle kilka razy więcej niż bank wypłaca osobom, które powierzają mu swoje oszczędności. Kredyt gotówkowy traktuj jako ostateczność – ewentualne niespodziewane wydatki finansuj z konta oszczędnościowego lub karty kredytowej. To ostatnie rozwiązanie pozwala skorzystać z przyznanego limitu środków nawet przez kilkadziesiąt dni bez odsetek. Oczywiście trzeba w tym okresie zwrócić całość środków.
Przede wszystkim należy jednak unikać presji konsumpcji za wszelką cenę. I we wszystkim – również w oszczędzaniu – zachować zdrowy rozsądek.
